Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, dla większości z nas
niezmiennie przeżywane jako święta rodzinne. Nawet wtenczas jeśli
to jest rodzina malutka, złożona z dwu lub trzech osób.
Okres porzedświąteczny jest zwykle pełen zabiegania, żeby
wszystko było gotowe, żeby było tradycyjnie, żeby było smaczne i
wyglądało jak najlepiej. Motorem wszystkich przedświątecznych
przygotowań jest zwykle mama.
Zaproponowałam jednej z zaprzyjaźnionych mam, o której wiem, że
do ostatniego przedświątecznego dnia pracuje, to ja ciesząca się
już wakacjami szkolnymi zrobię jej wigilijne uszka do barszczu.
Byłam zaskoczona, muszę przyznać przyjemnie zaskoczona
odpowiedzią – dziękuję ci, ale uszka to my zawsze robimy z synem.
To jest nasz przedświąteczny rytuał, od wielu lat. Słuchałam z
podziwem. Jakie to cenne.
Wiem, że ten syn, to dorosły już człowiek, nawet z naukowym
tytułem. Na pewno klejąc wigilijne uszka znajduje czas, żeby z
matką porozmawiać. Być może snują plany na przyszłość, a może
wspominają jak to było dawniej, kiedy był malutki…
Dla dzieci właśnie skończył się rok szkolny i rozpoczynają pierwsze
dni oczekiwanych wakacji. Wszyscy marzą, aby odpocząć. Ale
odpoczynek wcale nie jest równoznaczny z leniuchowaniem.
Oczywiście cenne są ranki bez codziennego pośpiechu, bez
zerkania na uciekające minuty, ale pozostają przecież jeszcze
niezagospodarowane godziny.
Warto poświęcić trochę czasu, aby wspólnie z dziećmi zaplanować
to co ma być zrobione. I jeśli tylko możliwe, robić to wspólnie. Ileż
to razy odsuwamy dzieci, wypraszamy je z kuchni – mówiąc, nie
kręć się tutaj. Ja to szybciej sama zrobię, nie zawracaj mi głowy.
Widzisz, że nie mam czasu…Takimi nieopatrznie wypowiadanymi
słowami zaprzepaszczamy niepowtarzalną okazję bycia razem. Tu
chodzi nie tylko o to, żeby dzieci nauczyły się przygotowania
tradycyjnych, wigilijnych potraw, chociaż i to także jest bardzo
ważne. Bezcenna jest wspólna rozmowa podczas kiedy ręce
wykonują nieskomplikowaną pracę. Należy wykorzystać do tego
każdą nadarzającą się okazję.
Włączanie dzieci w przygotowania świąteczne pozwala budować
jeszcze silniejszą więź w rodzinie. Przy tego typu pracach
nawiązanie rozmowy przychodzi naturalnie. Dzieci uwielbiają
słuchać opowieści rodziców o tym jak było dawniej, lubią słuchać
historyjek związanych ze wspomnieniami z dzieciństwa rodziców
oraz z ich własnego dzieciństwa, o zdarzeniach, których nie
pamiętają. W taki sposób buduje się łączność pokoleń. Podczas
jednej z wizyt wnuczka zapytała – Babciu, czy to prawda, że mama
raz dosypała pieprzu do piernika i tylko dziadek go lubił, bo on woli
ostre przyprawy? Albo, opowiedz jak to było kiedy posypałaś
ciasto mąką kartoflaną zamiast cukrem pudrem i dziadek to
delikatnie zbierał odkurzaczem… Humorystyczne wspomnienia
rozładowują atmosferę, stajemy się wszyscy bardziej pogodni
Podczas takiej naturalnej rozmowy przy klejeniu pierogów, czy
mieszaniu składników do ciasta, łatwo możemy przejść do
teraźniejszości oraz do planów na przyszłość. Możemy w naturalny
sposób przekazać swoje oczekiwania jakie mamy wobec każdego z
dzieci.Taka rozmowa szybko wybiega poza schemat poleceń –
zrób, połóż, posprzątaj, nie garb się, siedź prosto… od tego dzieci
uciekają. Zamykają się nie tylko w swoim pokoju, ale w swoim
świecie z nieodłączną komórką. Okres świąteczny, kiedy przez
dłuższy czas jesteśmy razem może pomóc i pozwolić na to, zeby
wyjść poza utarte schematy
Ograniczmy korzystanie z telefonów komórkowych. Wyłączmy
telewizor, tego nieproszonego, nachalnego nie gościa, ale intruza,
który wciska się do naszych rodzin, dominując jakąkolwiek próbą
rozmowy. Jeśli zdecydujemy oglądać jakiś program, róbmy to
razem z dziećmi, niech to będzie wspólna rozrywka.
Ale postarajmy się także o kontakty z innymi ludźmi spoza
najbliższej rodziny.
Silne związki z rozszerzoną rodziną – znajomymi i przyjaciółmi, do
których nasze dzieci mówią Ciociu i Wujku, od dawna są uważane
za ważną część tego co zwykliśmy nazywać bycia szczęśliwym.
Ludzie potrzebują ludzi. Amerykańscy naukowcy z Michigan State
University udowodnili to, co dla nas jest oczywiste od lat. Artykuł
opublikowany w czasopiśmie Personal Relationships dowodzi, że
znaczenie przyjaźni oraz kontaktów z innymi ludźmi koniecznych
dla naszego zdrowia i szczęścia, rośnie wraz z wiekiem.
Zebranie podnoszących na duchu zdjęć, muzyki, pamiątek i stworzenie listy
praktyk, które nas inspirują, może pomóc nam odnaleźć w sobie motywację,
gdy jest nam potrzebna. Może się to wydawać powierzchowne, ale
przeprowadzono badanie, które wykazało, że tworzenie takich
rozbudzających nadzieję kolekcji znacząco podniosło poziom nadziei u
pacjentów śmiertelnie chorych na raka.
W psychologii są takie pojęcia jak 'ludzie zewnątrzsterowni' i
'wewnątrzsterowni'. Oczywiście te sposoby budowania relacji ze światem
powstają w ważnych relacjach w dzieciństwie. Zewnątrzsterowni bardziej
się orientują na to, żeby otoczenie było z nich zadowolone, a
wewnątrzsterowni mają taki kompas wewnętrzny, który im mówi, czego
chcą, a czego nie chcą, i posługują się nim w podejmowaniu decyzji.
Przyjaźń to inwestycja w szczęście
William Chopik, adiunkt psychologii w Michigan State i autor badania,
zauważa, że powinniśmy myśleć o przyjaźniach jako inwestycji w nasze
przyszłe szczęście. „Naprawdę zaskakującym wnioskiem z badania było to,
że relacje z przyjaciółmi przynoszą podobny efekt jak te z rodziną – a z
biegiem czasu nawet lepszy”.
Badacze z Michigan State przeanalizowali informacje z dwóch oddzielnych
badań. Pierwsze, z udziałem ponad 270 tys. osób z prawie 100 krajów,
wykazało, że zarówno relacje rodzinne, jak i przyjacielskie działają
korzystnie na nasze zdrowie i zwiększają poczucie szczęścia. W drugim
badaniu wzięło udział prawie 7500 respondentów w podeszłym wieku ze
Stanów Zjednoczonych. Na jego podstawie naukowcy stwierdzili, że
przyjaźnie „stają się silniejszym predyktorem zdrowia i szczęścia” w miarę
starzenia się ludzi. Trudne relacje z przyjaciółmi doprowadziły do wzrostu
przewlekłych chorób, ale z kolei wspierające przyjaźnie wpływały na
codzienne poczucie szczęścia i długość życia bardziej niż relacje z
małżonkami i rodziną „Jest to dość logiczne, bo w przeciwieństwie do
rodziny przyjaciół możemy wybrać” – mówi Chopik. I dodaje: „Coraz
więcej badań pokazuje, że spędzamy czas z przyjaciółmi chętniej niż z
rodziną. Robimy z nimi to, co lubimy, podczas gdy imprezy rodzinne są
często monotonne”.
Zdaniem Chopika wpływ przyjaźni na zdrowie fizyczne i psychiczne jest
często ignorowany w badaniach – szczególnie u osób starszych, gdzie
relacje z małżonkami i dziećmi są często uważane za ważniejsze.
Boże Narodzenie z rodziną z wyboru
Badania Chopika mogą być dobrą wiadomością dla tych osób, które nie
mają silnych związków z członkami rodziny albo z jakichś powodów nie
chcą lub nie mogą być blisko ze swoją rodziną. Jak mówi Chopik, nie
wszyscy mają rodziny, w których jakość relacji jest satysfakcjonująca, ale
wszyscy możemy nawiązywać przyjaźnie, które nam takie relacje zapewnią.
Odpowiedzią na tego typu zapotrzebowanie są tzw. rodziny z wyboru.
Termin ten po raz pierwszy pojawił się w odniesieniu do osób z kręgów
gejowskich, które odrzucone przez członków rodzin tworzyły sieć bliskich
osób. Dziś rodzinę z wyboru może mieć każdy niezależnie od tego, czy ma
dobre relacje z rodziną biologiczną, czy nie. To my decydujemy, z kim
chcemy lub wolimy spędzać czas – także dlatego, że nasi bliscy są po prostu
zbyt daleko albo już odeszli. Czasem mamy po prostu lepszy kontakt z
przyjaciółmi. Jesteśmy z nimi bardziej na bieżąco z codziennymi sprawami,
bardziej otwarcie się komunikujemy, mamy więc bliższe więzi i to z nimi
chcemy dzielić wspólny czas, a często nie wyobrażamy sobie bez nich
świąt. I niekiedy ograniczamy czas spędzany z rodziną na rzecz spotkań z
przyjaciółmi.
Zdaniem psychologów przyjaźnie chronią nas przed samotnością, ale
utrzymywanie przyjaźni przez długi czas wymaga pracy. „Jeśli przyjaźń
przetrwała próbę czasu, wiesz, że to jest osoba, do której zawsze możesz się
zwrócić o pomoc i którą zwyczajnie chcesz mieć w swoim życiu” –
podsumował swoje badania